Rozmowa z Agatą Chutnik, konsultantką ślubną w firmie Agaya – kompleksowa organizacja ślubów i wesel (zrobmywesele.pl).
Coraz częściej słyszy się dywagacje na temat zapraszania - bądź nie -
dzieci na ślub. Tymczasem w naszym kręgu kulturowym dzieci od zawsze
towarzyszyły rodzicom podczas ceremonii i wesel, zwłaszcza bardzo bliskich
osób. Ich obecność to także symbol, swego rodzaju obietnica szczęścia dla
młodej pary. Co zmieniło się w tej kwestii?
Kwestia obecności dzieci na ślubie jest sprawą nieco złożoną. Z jednej strony zawsze jest miło, gdy uczestniczą w ceremonii. Szczególnie, gdy się uśmiechają i wyglądają jak małe aniołki. Część młodych par myśli nawet o tym, by przed nimi szła dziewczynka – sama lub w parze z chłopcem - wystrojona w wianuszek i sypała kwiatki. Przyznajmy, że to uroczy obrazek. Jednak dzieci nie zawsze są słodkie, nie zawsze mają dobry humor i nie zawsze robią to, czego wymagają od nich dorośli. Jeśli weźmiemy pod uwagę kwestię wieku, to bez wątpienia stwierdzimy, że te najmłodsze dzieci płaczą, gdy nie mają zaspokojonych pewnych potrzeb, których zaspokojenie często nie jest możliwe przed lub w trakcie ceremonii zaślubin, np. karmienie czy zmiana pieluchy. Natomiast nieco starszym dzieciom trudno jest przez godzinę usiedzieć w jednym miejscu w kościele. Można jednak przyjąć, że ślub jest zamknięty w pewną stosunkowo krótką ramę czasową i, nawet gdyby zdarzyła się sytuacja „awaryjna”, to zaproszeni rodzice mogą ze swoim dzieckiem na chwilę wyjść z kościoła.
Wesele jest nieco inne w swojej specyfice. Zapraszając rodziców z dziećmi, zapraszamy ich na całą noc. Dla dzieci to bardzo długi czas. Jeśli są bardzo małe, to najczęściej wymagają stałej opieki ze strony mamy i taty. Na zachowanie tak małych szkrabów, oprócz zaspokojenia ich podstawowych potrzeb, nie mamy większego wpływu. Najczęściej jednak kłopot sprawiają dzieci, które są w wieku wystarczającym, aby mogły biegać po sali. Nie każda panna młoda znosi uporczywe pociąganie za sukienkę lub próby wchodzenia pod nią, a pan młody, np. uciążliwe krzyki. Tymczasem dla niektórych maluchów to świetna zabawa, znacznie lepsza niż siedzenie przy stole czy niezrozumiałe dla nich tańce. Pobiegać! – to jest to!
Czy to nietakt zaprosić na ślub i wesele wyłącznie osoby dorosłe? I jak
o takiej decyzji poinformować gości mających dzieci?
Na pewno zapraszając gości-rodziców musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie każda para ma z kim zostawić swoją pociechę. W takich sytuacjach pozostaje zatem wybór: albo przyjmiemy rodziców wraz z dziećmi albo będą oni zmuszeni odmówić udziału w uroczystości. Zresztą część rodziców sama - w takich sytuacjach - decyduje się na pozostanie w domowych pieleszach. Elementem ważnym dla wielu narzeczonych jest aspekt finansowy. Za dzieci większość sal weselnych pobiera zredukowaną lub pełną opłatę za posiłek. Jeśli mamy ograniczony budżet, możemy prosić naszych gości o to, by w miarę możliwości przyszli na przyjęcie sami. I koniecznie trzeba potwierdzić ilość osób, dbając następnie o wszystkie elementy zależne. Jako konsultanci spotykamy się czasem z sytuacją, kiedy państwo młodzi nie wliczają dzieci jakby zapominając o nich. To błąd.
Co może być powodem, dla którego narzeczeni nie chcą, aby dzieci były
obecne na ich ceremonii?
Brak przewidywalności w dziecięcym zachowaniu, strach przed krzykami w kościele, dziecięcą bieganiną itp. Świat dziecka jest nieco inny niż dorosłych, cechuje go wzmożona aktywność, bezustanny ruch. Niektóre pary pragną tymczasem, by nic nie zakłóciło ich dnia zaślubin. Osobiście jestem zdania, że dzieci na weselu, a tym bardziej na ślubie, to nic strasznego, jeśli tylko zadbamy o formy wypełnienia ich czasu.
Właśnie, w jaki sposób zorganizować czas dzieciom, które zostały zaproszone na
ślub i wesele?
Jako konsultanci ślubni zachęcamy do skorzystania z usług wykwalifikowanego animatora zabaw podczas przyjęcia. Dla dzieci wesele będzie wtedy czasem aktywnej zabawy, a nawet możliwością nauczenia się czegoś nowego. Taka osoba z jednej strony odciąży rodziców od konieczności bezustannego zajmowania się pociechami, z drugiej daje gwarancję bezpieczeństwa naszych milusińskich, przy okazji ciekawie organizując im czas. Osobiście uważam też, że animator jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż proponowany przez niektóre młode pary - clown. Część narzeczonych jest zdania, że dzieci same będą się bawić na weselu. Potwierdzam: będą, ale niekoniecznie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Dlatego ważne, żeby o nich pomyśleć zawczasu. Animatorzy zabaw potrafią przygotować przyjemny kąt dla szkrabów. Spotykam się czasem ze stanowiskiem, że maluchami może zająć się któraś z cioć lub któryś wujków. Zgoda, może. Pamiętajmy tylko, że dla tej osoby oznacza to, że nie będzie bawić się na weselu, tylko zajmować dziećmi. Innymi słowy, będzie ich animatorem, tyle że bez doświadczenia, a może się zdarzyć, że i bez większej chęci.
Jeśli na przyjęciu ma być więcej dzieci to można przygotować dla nich
odrębny stół, ale co jeśli będzie tylko jedno, dwoje czy troje? Gdzie je
posadzić i czym je zająć aby się nie nudziły?
Tak naprawdę idealna jest sytuacja, gdy na sali znajduje się nie więcej niż pięcioro dzieci. Właśnie wtedy razem z animatorem mogą usiąść i spędzać czas przy małym, specjalnie przygotowanym dla nich stoliku. Jeśli natomiast państwo młodzi nie zdecydują się na zatrudnienie dodatkowej osoby do opieki nad dziećmi, to nie ilość dzieci będzie stanowić problem, ale to, w jaki sposób spędzą z nimi czas podczas wesela ich rodzice.
Rozmawiała: Anna Pawliczko
Fot. Elodie Details, serwisy prasowe
00001
|