Wywiad z Piotrem Romankiem, terapeutą odnowy psychosomatycznej i pomysłodawcą Szkoły Dotyku w Rodzinie
Według amerykańskiej psychoterapeutki Virginii Satir „potrzeba czterech przytuleń dziennie, żeby przeżyć, osiem, żeby czuć się dobrze i dwanaście, żeby się rozwijać”. Dlaczego dotyk jest dla człowieka aż tak istotny? W jaki sposób działa?
Wszyscy, niezależnie od płci, wieku czy statusu społecznego potrzebujemy dotyku drugiego człowieka, któryby nas upewniał, że nie jesteśmy sami. Potrzeba kontaktu fizycznego wzrasta szczególnie, gdy jesteśmy pod wpływem stresu. Kontakt fizyczny z innymi ludźmi jest bardzo ważny dla naszego samopoczucia w ciągu całego życia. Jednak im stajemy się starsi tym mniej go otrzymujemy. Wszyscy przyznają, że jest on istotny dla prawidłowego rozwoju dzieci, ale mało kto zauważa, że potrzeba dotyku nie maleje z wiekiem.
Otaczająca nas powłoka, czyli skóra jest naszym największym receptorem komunikującym nas z otaczającym światem. To przez skórę czujemy ciepło, powiew wiatru, dotyk drugiego człowieka. Kiedy znajdziemy się w ciemności, natychmiast nasza dominująca percepcja wzrokowa przełącza się na wrażenia dotykowe, które dają nam poczucie bezpieczeństwa w otaczającym nas środowisku. Od dziesięcioleci lekarze i psycholodzy podkreślają niezwykłą wartość i znaczenie dotyku. Badania wykazały, że niemowlęta, których nikt nie dotyka, rosną wolniej od tych, które są regularnie brane na ręce. Dzieci te często mają osłabiony układ odpornościowy i są podatne na choroby. Zaobserwowano, że dzieci z indiańskiego plemienia Yequana, żyjącego na poziomie epoki kamiennej we wspólnocie pierwotnej w brazylijskiej dżungli, są w pierwszym okresie życia stale trzymane na rękach. Dorastając, nie przejawiają żadnych zachowań agresywnych. Jako kilkulatki chętnie słuchają starszych i bawią się ze sobą spokojnie bez kłótni i bójek. Magia dotyku sprowadza się nie tylko do efektu fizycznego. W dotyku człowieka jest coś więcej niż mechanizm głaskania. Prawdziwa wartość dotyku jest wyrazem miłości i energii życiowej zawartej w nas. Dotyk informuje, zbliża do siebie ludzi, odpręża i pobudza. Poczynając od niemowlęctwa dotykamy aby wzbogacić wiedzę o tym, co nas otacza. To za pomocą dotyku możemy umacniać związki. Dotyk daje nam poczucie siebie, pomaga kontaktować się z innymi i informuje, że nie jesteśmy sami. Dorośli czułym dotykiem okazują sobie sympatię i przywiązanie. Uścisk dłoni lub pocałunek w policzek na powitanie czy pożegnanie to rytuały wyrażające przynależność do społeczności ludzkiej. Człowiek dotykany przez innych ludzi nie jest sam. Dotyk to przyjemność, zbliżenie i akceptacja.
Przyszło nam żyć w czasach, które dotyk spychają na „boczny tor”. Wiele osób wręcz chorobliwie unika jakiegokolwiek fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem, tłumacząc swoje zachowanie potrzebą zachowania i pielęgnowania „własnej przestrzeni”. Dlaczego tak się dzieje?
Tak, to prawda, że wiele osób nie lubi dotykania. Szczególnie dotyczy to mężczyzn, bo uważają oni dotykanie ich za coś mało męskiego. Przez wieki utarł się pogląd, że mężczyźnie nie wypada okazywać swoich emocji związanych z cierpieniem, bólem. Mężczyzna, który okazuje swoje emocje jest mięczakiem godnym pogardy. Chłopiec, którego mama odprowadza do szkoły zrobi wszystko by nie trzymać jej za rękę, bo co by to było, gdyby zauważyli to jego koledzy? Nie ma znaczenia głęboko ukryte pragnienie, by być dotykanym przez własną matkę, co daje poczucie bezpieczeństwa. Ważniejsze jest to, by nie stać się obiektem dla kolegów-prześmiewców. Tak utrwalają się w nas wzorce zachowań stwarzających hamulce do bliskich kontaktów, w tym przypadku dotyku. Można by mnożyć liczne powody, dla których stwarzamy dystans bliskim kontaktom w imię tego, że „nie wypada” albo „co powiedzą inni”. Tak stwarzamy wokół siebie mur nieprzystępności w imię ogólnie przyjętych dziwnych reguł zachowań. Lata praktyki w dziedzinie odnowy psychosomatycznej przekonały mnie, jak wielki wpływ mają na nas te kwestie i jak silnie oddziałują na większość osób. Większość lekarzy, psychologów i psychiatrów, których praca nie wiąże się z dotykaniem pacjentów, nie chce uwierzyć, jak wiele informacji można uzyskać dzięki obserwacji nieświadomych reakcji na dotyk. W związku partnerskim należy bacznie obserwować takie reakcje i odnotowywać wszelkie zmiany. A to trudne zwłaszcza, gdy jeden z partnerów reaguje na dotyk niepokojem. W takiej sytuacji nie należy czynić niczego na siłę, trzeba spróbować odkryć przyczynę tej reakcji. Prawdopodobnie osoba dotykana nie będzie umiała wyjaśnić problemu, gdyż odczucia mają często źródło w doświadczeniach związanych z bardzo wczesnym dzieciństwem. Warto za pomocą bardzo delikatnego postępowania i subtelnej czułości przełamać te zakorzenione lęki, obawy czy urazy.
Również z własnego doświadczenia wiem, że dorośli członkowie rodzin coraz częściej przytulają się wyłącznie przy okazji składania sobie życzeń, w święta czy urodziny a na okazywanie czułości i dotyk pozwalają sobie tylko w odniesieniu do małych dzieci i zwierząt. Co zrobić, żeby dotyk towarzyszył nam na co dzień a nie tylko od święta?
Pewne wzorce zachowań wynosimy z domu rodzinnego. Jeżeli nikt nie dawał nam przykładu, jak wyrażać swoje uczucia wobec najbliższych członków rodziny, to potem mamy problemy z ich wyrażaniem. Zgodnie z zasadą „czego Jaś się nie nauczył tego Jan nie będzie umiał”. Trudną sztuką jest posługiwanie się środkami wyrazu, których nie znamy. Podobny problem występuje z dobrym zachowaniem współczesnych młodych ludzi. Jeżeli nikt nie pokazuje im dobrych wzorców zachowań od najmłodszych lat ich życia, to trudno potem oczekiwać, że ustąpią miejsca w tramwaju, gdy stoi nad nimi osoba starsza, kobieta w ciąży lub inwalida. Oni po prostu tego nie wiedzą, bo nikt nie wyrobił w nich pewnych wzorców pozytywnych zachowań. Podobnie jest z wyrażaniem uczuć przez dotyk – po prostu nie znamy takich zachowań. Ponadto kwestia dotyku urosła do pewnego rodzaju problemu. Nauczyciele, z którymi rozmawiam mówią o swego rodzaju fobii związanej z dotykaniem podopiecznych, opowiadają mi jak niejednokrotnie mają ochotę pogłaskać swoich podopiecznych po głowie, czy też w jakiś inny sposób wykazać im swoją akceptację dla nich głaszcząc np. po plecach, ale nie czynią tego, gdyż nie chcą być posądzeni o odruchy pedofilskie. W taki sposób kształtują się mechanizmy zahamowań w całkowicie niewinnych sytuacjach. Zachowania takie przenoszą się później na inne sytuacje życiowe, chociażby rodzinne. Sami stwarzamy niezdrowe klimaty wobec zdrowych zachowań a później mamy problemy z izolacją w społeczeństwie czy rodzinie. Nagle uświadamiamy sobie naszą samotność.
Jak doszło do powstania Szkoły dotyku w rodzinie i czego można się w niej nauczyć?
Powstanie Szkoły dotyku w rodzinie było wyjściem naprzeciw moim pacjentom, którzy cierpieli na różnego rodzaju problemy związane z negatywnym stresem, a nawet zdarzało się, że popadali w depresje nie mogąc sobie poradzić z licznymi napięciami, wywołanymi tymi faktami. W mojej głowie zaczęła rodzić się myśl, aby zaradzić tym problemom. Mój kontakt dotykowy z pacjentem ograniczał się tylko do czasu spędzonego w moim gabinecie, ale kiedy rozstawaliśmy się, on nadal skazany był na samotność i brak dotyku. Wymyśliłem więc możliwość spotkań z pacjentem wspólnie z osobą, z którą jest on najbardziej związany emocjonalnie. Wielokrotnie nie przychodzi to łatwo, gdyż często występuje brak akceptacji drugiej strony. Jednak wielokrotnie po wyjaśnieniu potrzeby tego rodzaju spotkań, udaje się doprowadzić do takich seansów terapeutycznych. Początki były trudne, ale w miarę upływu czasu chęć nabycia umiejętności posługiwania tą formą kontaktu zatacza coraz szersze kręgi.
Szczególnie pary mające wstąpić w związek małżeński, w ramach dawania sobie nawzajem wszystkich przyjemności płynących z ich wspólnego związku, są zainteresowane rozszerzeniem umiejętności wzajemnego dotyku, niekoniecznie zawsze związanego z seksem.
Nasz magazyn, skierowany jest do narzeczonych, a ci jak wiadomo na ogół okazują sobie czułość na każdym kroku. Co mógłby Pan im poradzić aby po ślubie, w natłoku codziennych zajęć i obowiązków „nie zgubili” gdzieś po drodze potrzeby dotyku?
W obecnym czasie młode pary kształtują w sobie szczególny model wzajemnego zobowiązania, taki, który zrównuje duchowość związku z fizycznością a element psychiczny i uczuciowy równoważy stronę materialną. Teraz, kiedy wkroczyliśmy w XXI wiek wygląda na to, że mężczyźni i kobiety tworzą układy partnerskie zdolne wspólnie zmagać się z życiem. Prawdopodobnie jest to początek nowego rodzaju związków, które nie są nastawione na walkę płci, ale wspólnie chcą się wspierać w dążeniu do poprawy swojego bytu życiowego i będą stanowić dla siebie wzajemną podporę duchową.
W młodych związkach, jeszcze zanim młodzi zamieszkają wspólnie, istnieje miłość pełna namiętności i żaru. Zakochani w sobie nie muszą spożywać pokarmu, bo całą energię do swoich działań czerpią z namiętnej miłości do siebie. We wczesnym, namiętnym stanie związku zużywają wiele energii, starając się nawzajem oczarować, zdobyć i przyciągnąć. Namiętna miłość pokonuje liczne przeszkody życiowe. Do pokonywania owych przeszkód potrzebna jest energia. Gdy młodzi ludzie decydują się na bycie razem pod wspólnym dachem, eliminują jedną z największych trudności z okresu narzeczeńskiego, fizyczną rozłąkę, nie wiedząc o tym, że eliminują tym samym jedno ze źródeł namiętności. Muszą w jakiś sposób uzupełnić tę lukę energetyczną w ich związku. Gdy przestaną mieszkać osobno i nie muszą przezwyciężać związanych z tym trudności, zaczyna cierpieć ich namiętność. Z czasem namiętność zaczyna im powszednieć i bliski kontakt fizyczny (dotyk) zaczyna być coraz rzadszy. Młodzi zaczynają ufać swojemu związkowi i polegać na partnerze, z którym łączy ich zażyłość. Miłość ulega stagnacji a dotychczasowa energia wypływająca z wzajemnej namiętności zostaje przekierowana na inne działania. Zaczyna się pasja związana z pracą i przedsięwzięciami, którym się oddają i w tym celu wykorzystują energię, o którą uszczuplają ich namiętny związek. W ten sposób kobiety i mężczyźni, których wzajemna namiętność powinna być ich spoiwem oddalają się od siebie, już nie tylko fizycznie ale i duchowo. W nieco starszych związkach daje się zaobserwować jak oboje pracują, mają dzieci, oddają swój wolny czas na rzecz działań społecznych. Dbają o zdrowie i formę fizyczną. Często opiekują się schorowanymi seniorami rodziny. Są zabiegani i nie mają czasu na to by, u schyłku dnia, na powitanie po pracy, przytulić się do siebie i pocałować, czy nawet uprawiać seks. Jak na ironię to właśnie takie serdeczne kontakty dają im energię do dalszych działań. Tak to popadamy w rutynę i osłabiamy naszą miłosną energię, a wszystko to przez brak wzajemnego kontaktu przez dotyk.
Rozmawiała: Anna Pawliczko
00001
|
00002
|
00003
|
00004
Piotr Romanek |